Konkurs nienawiści | recenzja „Pingwin”

Lekcja kręcenia spin-offów od producentów serialu „Pingwin” mogłaby zostać wiodącym tematem w niejednej debacie dotyczącej adaptacji i kontynuacji przygód o superbohaterach oraz wtórujących im złoczyńcach. „Pingwin” jest odważną i zaskakującą próbą kontynuacji przygód o Batmanie jako naturalny fabularny następca wydarzeń przedstawionych w filmie Matta Reevesa – „Batman”. Wszystkich spodziewających się „cameo” w postaci Roberta Pattinsona jako nadzwyczajnego stróża prawa w Gotham City, może spotkać rozczarowanie. Z drugiej strony wybory, jakich podejmowali się twórcy w pełni uzasadniają skupienie się tylko na jednej stronie medalu (przynajmniej w kontekście zerojedynkowej walki dobra ze złem).


Scenarzyści „Pingwina” śpieszą się powoli. Kunsztownie przygotowując kolejne wydarzenia do coraz bardziej zaskakujących twistów fabularnych. Jedną z ważniejszych zalet, jakie dostrzec można w serialu jest fakt, że klimat uniwersum DC Comics został oddany perfekcyjnie. „Pingwin” oferuje wszystkie odcienie czerni i szarości, jednocześnie nie uciekając się do tanich chwytów i prostych rozwiązań. Twórcy nie komplikują sobie sami pracy i nie rozwijają zbędnych wątków, a te z pozoru zwyczajne rozwijają do satysfakcjonujących granic, nie pozostawiając pustki fabularnej u żadnego z ważniejszych bohaterów. Nie sposób nie dostrzec tego, że „Pingwin” wykorzystuje swój potencjał jednocześnie dając zalążek na dalszy rozwój uniwersum „nowego” Batmana.

Oswald „Oz” Cobb znany jako „Pingwin” to działający w cieniu, wyrachowany przestępca. Niemożliwe dla niego nie istnieje, a za najważniejszą jego cechę należy uznać cierpliwość. Czekający na swoją szansę przez wiele lat, borykający się z niekończącą zniewagą krok po kroku odpłaca pięknym za nadobne. Oczywiście nie należy gloryfikować działań Oswalda, trudno jednak jednoznacznie oceniać którąkolwiek z postaci serialu. Mamy przecież przed sobą pozycję o antybohaterach, o chorych psychicznie sadystach i ludziach, dla których przemoc jest jedynym rozwiązaniem dla praktycznie każdej sytuacji. Pomimo tego negatywnego ucharakteryzowania grupy głównych i pobocznych bohaterów, są oni na tyle kompleksowo napisanymi postaciami (oraz jeszcze lepiej zagranymi!), że serial ogląda się znakomicie.

Pingwiny to zwierzęta niezwykle wytrzymałe, słynące z tego, że w najtrudniejszych warunkach atmosferycznych i geograficznych potrafią poradzić sobie bez trudu. Oczywiście przezwisko tytułowego bohatera swoją genezę ma przez bardzo specyficzny sposób poruszania się, niemniej jednak jego nieustępliwość i odporność jest godna podziwu. Odgrywany przez Farella złoczyńca wychodzi ze wszystkich opałów niczym feniks odradzający się z popiołów. Żyjąc maksymą „co Cię nie zabije to Cię wzmocni”, główny bohater za życiowy cel stawia sobie zrażenie wszystkich dostępnych potencjalnych konkurentów w rozwoju kariery przestępczej. Zarówno rodzina Falcone (krok po kroku destabilizowana przez Oswalda), jak i też rywalizująca z nimi rodzina Maroni (wciągnięta niczym amatorzy w grę tytułowego bohatera), nie potrafią przeciwstawić się pozornie nieudolnemu człowiekowi, jakim jest czarujący na swój sposób „Pingwin”. Oswald Cobb to groteskowy i nieokrzesany, ale także cholernie sprytny bandzior i co wcześniej zostało powiedziane cierpliwy do granic możliwości. Nie był on jednak jedynym w tym serialu bohaterem, który wbijał w krzesło swoją historią.

Sofia Falcone jako „współgłówna” bohaterka jest bezbłędna. Wyprowadza z równowagi i irytuje nie tylko pozostałe postaci, ale także widza. Wywodząca się z wielkiej przestępczej rodziny Falcone, podobnie jak Oz została kilkukrotnie oszukana przez najbliższych, a pod jej nogami usłany został dywan z kłód. Jeden z odcinków serialu został dużo bardziej intensywnie poświęcony historii Sofii i to właśnie w tamtych momentach (głównie pobyt w szpitalu psychiatrycznym Arkham) grająca bohaterkę – Cristin Milioti, przechodzi samą siebie. Popis aktorski, jaki zafundowała aktorka jest oszałamiający i bez wątpienia na długo zapadnie w pamięć widowni i krytykom. Poza nią w zespół aktorski zostali zaangażowani Rhenzy Feliz (jako prawa ręka tytułowego bohatera – Victor Aguilar), Mark Strong (retrospektywnie odgrywający rolę ojca Sofii), Clancy Brown (głowa rodziny Maroni), Theo Rossi (doktor psychiatra) oraz fenomenalna Carmen Ejogo, która wcielając się w trzecioplanową rolę (Eve Karlo), doskonale dowiozła arcytrudne zadanie odegrania kochanki „Pingwina”. Serial został wyreżyserowany przez czterech specjalistów – Craig Zobel, Kevin Bray, Helen Shaver i Jennifer Getzinger. Matką projektu jest Lauren LeFranc, która nadzorując pracę całego zespołu zadbała o to, żeby z prostej historii o zemście i drodze na szczyt stworzyć serię skomplikowanych portretów psychologicznych. Rozwinięta do granic absurdu walka czarnych charakterów o wpływy momentami tworzy złudne zjawisko dualizmu. Serwis streamingowy MAX trafił w dziesiątkę stawiając na „kolejną” produkcję o „superbohaterach”, otrzymując jako nagrodę za poniesione ryzyko – bardzo dobry produkt, który po prostu nie zawodzi mimo, że na pierwszy rzut oka przypomina on typowe kino „superbohatreskie”.

Na seanse „Pingwina” w ramach sekcji Multiwersum gorąco zapraszamy w dniu 8 grudnia 2024:

  • 13:00, sala kinowa 8 Kinoteki,
  • 20:15, sala kinowa 4 Kinoteki.

Marcin Telega