Warszawa miastem seriali | wywiad z Katarzyną Czajką-Kominiarczuk

Na BNP Paribas Warsaw SerialCon nie brakuje wyjątkowych serialowych tytułów, interesujących paneli i równie inspirujących gości. Już pierwszego dnia podczas panelu Warszawskie noce, na Festiwalu wystąpiła autorka bloga Zwierz Popkulturalny, dziennikarka filmowa i serialowa Katarzyna Czajka-Kominiarczuk. W rozmowie dla redakcji BNP Paribas Warsaw SerialCon poruszamy wspólnie tematy wizerunku Warszawy w serialach oraz zawodu krytyka kiedyś i dziś.


Mary Kosiarz: Pani Kasiu, jest Pani autorką zarówno jednego z najpopularniejszych blogów popkulturowych w Polsce, jak i książek poświęconych serialom i filmom, w tym najnowszej pt. „Filmy na życie”. Jak to się stało, że to właśnie te dwa światy stały się Pani sposobem na życie?

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk: Jeśli chodzi o filmy, to akurat mam tutaj duży przywilej, bo mój tata jest kinomanem. Kino zawsze było obecne w moim życiu i zawsze był ten jeden wieczorny seans, przy którym zbierała się cała rodzina. Były wyprawy do kina, prenumerowany magazyn FILM, książki o kinie, więc to było dla mnie dosyć naturalne i miałam pewne podstawy. Jeśli zaś chodzi o seriale, to tu historia jest zupełnie inna! U mnie w domu w ogóle nie oglądało się seriali, bo kiedyś wymagało to gotowości w danym dniu, o danej godzinie do siedzenia przed telewizorem. Seriale zaczęłam więc oglądać bardzo późno, bo w klasie maturalnej. Oczywiście zdarzały się wcześniej produkcje, takie jak „Ostry dyżur”, które gdzieś tam widziałam, ale między liceum a studiami do oglądania seriali podchodziłam już jako widz świadomy, który nie tylko oczekiwał, co będzie dalej, ale miał też w sobie taki aparat krytyczny. Dzięki temu poszłam w kierunku analizy seriali, a pojawiało się ich wówczas coraz więcej. Załapałam się akurat na moment, w którym telewizja amerykańska i też po części polska przechodziły ogromną zmianę jakościową, która aż prosiła się o tę analizę i dyskusję.

Mary Kosiarz: W dzisiejszych mediach twórcy za to coraz częściej nazywają siebie krytykami/krytyczkami filmowymi czy serialowymi. Ile z Pani perspektywy potrzeba lat i doświadczenia, żeby móc mówić o sobie właśnie w taki sposób?

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk: Wydaje mi się, że nie jest to kwestia wieku ani doświadczenia, a raczej tego, w jaki sposób patrzymy na media. Krytyk każde dzieło kultury traktuje poważnie i z szacunkiem. Dodatkowo korzysta z pewnych narzędzi, analizy schematów, rozkłada to na czynniki pierwsze, zadaje sobie pytanie: dlaczego dana rzecz się stała, a dlaczego nie? Możemy to robić niemalże bez żadnych papierów – ja sama ich nie mam, a jestem krytyczką. Za to wielu osobom wydaje się, że krytyka stoi w sprzeczności z emocjami i oglądaniem filmów czy seriali z pełnym sercem i radością. Ale zapewniam, że wszyscy krytycy, jakich poznałam przede wszystkim kochali to medium. Pierwszym krokiem do zostania krytykiem w mojej opinii jest zadanie sobie pytania, nie tylko co czuję, kiedy oglądam, ale dlaczego to czuję. Prowadzi nas to z kolei do takiej detektywistycznej drogi odkrywania najróżniejszych aspektów produkcji filmowych czy serialowych.

Mary Kosiarz: Upływający czas, jak i częste dyskusje o filmach i serialach wiążą się z pewną konfrontacją z odmiennymi punktami widzenia, czyli czymś, co podważa nasze początkowe tezy. Zastanawia mnie, czy ma Pani taki serial, o którym zmieniła Pani zdanie z upływem lat, czy po pewnym życiowym wydarzeniu?

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk: Ja oczywiście zakładam, że jeżeli coś mi się nie podoba to jest to kwestia bardzo indywidualna. Nie przepadam chociażby za serialem „Stranger Things”, który mnie nie bawi i uważam, że wizja lat 80-tych jest tam niesamowicie wybiórcza i opowiedziana z perspektywy dosyć uprzywilejowanej grupy ludzi. Myślę, że podobnie jak wielu widzów, którzy oglądali pewne seriale na bieżąco, kiedy wróciłam do nich po latach zdałam sobie sprawę, że wielu rzeczy jednak nie wychwyciliśmy. Dobrym przykładem jest tutaj „Dr House” – serial, który był kiedyś niesamowitym przebojem i fenomenem kulturowym, ale dziś, po kilkunastu latach widzę tam przemocowego mężczyznę, który pomiata swoimi pracownikami. Zmiany, które zachodzą w nas samych, w naszym światopoglądzie przekładają się na to, że tytuły, jakie niegdyś kochaliśmy, dzisiaj już nie są takie same.

Mary Kosiarz: Porozmawiajmy nieco o panelu, w którym zabierała Pani dziś głos, czyli Warszawskie noce. Rozmawialiście o Warszawie, jako osobnej bohaterce polskich seriali – mieście, które ma duszę i stanowi inspirację dla polskich twórców. Ciekawi mnie za to, czy ma Pani swój ulubiony obraz Warszawy, który namalowali o nas zagraniczni twórcy?

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk: To jest zawsze pewien problem. Zagraniczni twórcy pokazują pewne elementy oczywiste, żeby nakreślić ludziom spoza Warszawy, jaka ona jest. I zazwyczaj albo jest bardzo ponura, albo z kolei aż nadto cukierkowa. Wiem, że wizja Warszawy z „Prawdziwego bólu” Jessego Eisenberga wzbudza pozytywne odczucia, ale dla mnie, jako mieszkanki tego miasta zawsze będzie to ujęcie niepełne. Widzimy aktorów stojących pod pomnikiem bohaterów getta warszawskiego, ale ja – Warszawianka, wiem, że oni stoją plecami do Muzeum POLIN i boli mnie, że nawet się nie odwrócą! Ale to też jest pytanie, czy my wiemy jak wyglądają tak naprawdę te miasta z zagranicznych seriali, jak Paryż, Londyn czy Nowy Jork. Warto mieć świadomość, że ta filmowa i serialowa Warszawa to jest miejsce, które tak naprawdę nie istnieje i jest to odbicie najróżniejszych ambicji, w zależności od zamysłu twórców. Najciekawsze są przestrzenie, które się do tego zamysłu nie łapią. Za czasów PRL-u Hotel Victoria był takim miejscem, w którym wszystko się działo, ale w „Czterdziestolatku” obserwowaliśmy budowę Dworca Centralnego, a w „Alternatywy 4” pojawiło się nowe budownictwo. Potem nastąpił moment, w którym Warszawa składała się z samych szklanych wieżowców. Mamy oczywiście też nasz Most Świętokrzyski, o którego wartości dla polskiej kinematografii kiedyś przysięgam, że napiszę esej! Ale dzisiaj na szczęście odwracamy się już od tych przestrzeni bardziej passé,  bohaterowie nie mieszkają tylko w Hotelu Victoria, jak i nie wszędzie uda im się dojechać metrem.

Mary Kosiarz: To teraz proszę o pierwszą, spontaniczną myśl: jakie byłoby serialowe miasto, do którego chciałaby Pani przeniknąć na jeden dzień?

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk: Przyznam, że chciałabym jeden dzień pomieszkać w Nowym Jorku z serialu „Przyjaciele” – tym jakże ciepłym, pozbawionym przestępczości mieście, gdzie czynsz jest bardzo niski, znajomi mieszkają po drugiej stronie ulicy i ewidentnie można nie jeździć do pracy i cały dzień spędzać w kawiarni. Tam byłoby mi bardzo przyjemnie i bezpiecznie. Nigdy też nie byłam w Stanach Zjednoczonych, w związku z tym jestem przygotowana na to, że faktyczny obraz mógłby mnie nieco zszokować. A jeśli nie „Przyjaciele”, to pewnie „Seks w wielkim mieście”, bo żyłabym w pięknym mieszkaniu w pięknej kamienicy, na które zarabiałabym wyłącznie pisaniem artykułów. Wychodzę ubrana w wyszukane stroje od projektantów, na których mnie stać, idę na lunch z koleżankami, a wieczorem wybieram się na drinka i podchodzi do mnie jakiś milioner. Na pewno nie zabolałby mnie jeden dzień w takiej rzeczywistości.

Mary Kosiarz: A do jakich światów planuje się Pani jeszcze przenieść podczas trwającego BNP Paribas Warsaw SerialCon?

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk: Pozostanę właściwie bardzo blisko, bo najbardziej czekam na seriale polskie. Chciałabym zobaczyć „Wzgórze psów”, „Edukację XD”, ale wiem, że jest też pokaz „Alternatywy 4”, a to jest serial, który wychodzi poza pewne granice i jest uważany za jedno z ważniejszych dzieł polskiej kultury. Wizja zobaczenia go na dużym ekranie z pełnym skupieniem jest dla mnie wspaniała. Prawda jest też taka, że tutaj mnóstwo się dzieje i według mnie festiwal mógłby trwać nawet 10 dni – nic by mnie tu nie znudziło.

Mary Kosiarz: Trzymam kciuki, żeby jednak udało się zobaczyć jak najwięcej produkcji i czekam na obiecany esej o Moście Świętokrzyskim.

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk: Obiecuję, że będzie – to miejsce musi zostać w końcu właściwie upamiętnione!

fot. Zuza Basiukiewicz